Bibliografia Mieczysława Porębskiego
Bibliografia Mieczysława Porębskiego
Mieczysław Porębski, Opowieść o bibliotece*
Żebym nie przesadził… Pierwszą bibliotekę zacząłem kolekcjonować, kiedy miałem trzy lata. Może nawet wcześniej. Książką, do której przywiązywałem wielką wagę, była opowieść Konopnickiej o krasnoludkach. Była dla mnie ważna, ponieważ uważałem się za jej bohatera. Przebierałem się za Koszałka Opałka i bardzo mi ten kostium odpowiadał. Do pasa miałem przywiązaną butelkę z atramentem, żeby zapisywać wszystko, co się działo. Wtedy jeszcze nie umiałem pisać, ale już wiedziałam, że pisanie polega na takim ruchu ręką i rysowaniu nieregularnej linii. Przysiadałem tam, gdzie siadywał Koszałek, i skrzętnie wszystko spisywałem. Miałem całe kartki zapisane takimi liniami. Niestety, te zapiski, podobnie jak cała moja dziecinna biblioteka, zostały zniszczone w Piekarach Śląskich przez hitlerowców. Bardzo potem żałowałem, że nie mogłem przekazać tej biblioteki moim dzieciom.
W czasie wojny mieszkaliśmy z rodzicami w stróżówce na ul. Filipa w Krakowie. Tam miałem nielegalną bibliotekę, którą trzymałem pod łóżkiem. To były podziemne wydawnictwa „Sztuki i Narodu”, a potem „Drogi”, które dostarczano mi z Warszawy. Przywoziła je kurierka, którą była córka Mieczysława Grydzewskiego, sławnego przed wojną redaktora „Wiadomości Literackich”. Miałem pełną walizkę tych wydawnictw. Jak mnie Niemcy aresztowali, to przyjaciele bardzo szybko przenieśli tę walizkę w inne miejsce. W ten sposób mnie chronili, bo Niemcy nie wiedzieli, że mam jakieś kontakty z kulturą podziemną. Jednak tej walizki nikt nie chciał dłużej trzymać i przenoszono ją z miejsca na miejsce, aż w końcu zniknęła. W ten sposób straciłem drugą bibliotekę.
Po wojnie mieszkałem jakiś czas u Przybosiów na Teresy i wtedy znowu zacząłem zbierać jakieś książki, ale one też gdzieś przepadły.
Biblioteka, którą dysponujemy teraz, zaczęła powstawać pod koniec lat czterdziestych. W 1948, jako jeden z ostatnich, dostałem roczne stypendium francuskie. Wtedy w Paryżu udało mi się zebrać sporo książek. Przeznaczałem na to zaoszczędzone pieniądze. Kupowałem w różnych antykwariatach, u bukinistów, tam, gdzie było najtaniej. To miał być po powrocie zalążek mojej biblioteki teoretyka sztuki. Z tą biblioteką jakimś cudem wróciłem do Polski. To był koniec 1949 roku. Na szczęście na granicy był wtedy bałagan i niedbała kontrola celna. Udało mi się kosz z tą biblioteką przepchnąć celnikom pod nogami, po czym oni machnęli ręką i puścili mnie. To był początek mojej biblioteki.
Kolejną partię książek zdobyłem już w Krakowie. Po wojnie, z inicjatywy francuskiej, powstawały instytuty, które między innymi gromadziły książki. W roku 1950 zaczęto je likwidować. Zamknięto również instytut w Krakowie, z którego biblioteki często korzystałem. Ówczesny dyrektor rozdawał te książki komu popadło. I część z nich trafiła do mnie, nielegalnie oczywiście, ale wtedy nikt specjalnie nie przywiązywał do tego wagi. Potem z każdej podróży przywoziłem stosy książek. To była moja kolekcja. Nie kolekcjonowałem dzieł, tylko książki. Budowałem tę kolekcję w różny sposób, kupując, wymieniając, czasem kradnąc na wzór Apollinaire’a, któremu zarzucano, że pożyczył z biblioteki publicznej książki, których dotychczas nie oddał, mimo że minęło kilkanaście lat. A on odpowiadał: „Pożyczyłem, żeby przeczytać, ale dotychczas nie zdążyłem”. Niektóre książki wymieniałem. W ten sposób wszedłem w posiadanie najcenniejszej książki w mojej kolekcji. Andrzej Jakimowicz wybierał się do Indii i interesował się wtedy tylko sztuką Indii, a ja miałem podstawową książkę właśnie o tej sztuce, którą on się zajmował. W ten sposób stałem się właścicielem pierwszego wydania Les peintres cubistes, rzadkiego rarytasu. Jest ślad tej wymiany, bo Jakimowicz podpisał się na stronie tytułowej.
Starałem się o zdobycie książki, w której coś mnie zaciekawiło, niezależnie od tego, czy to była historia, czy współczesność, poezja, czy proza. A muszę przyznać, że interesowało mnie prawie wszystko, z wyjątkiem może spraw gospodarczych i medycznych. Nie miałem również wielkiego przekonania do albumów. Wszystkim rządził przypadek, przypadek ukryty we mnie, którego nie chciałbym ujawnić, tylko zachować go w tajemnicy.
lipiec 2010*
*Opowieść została zredagowana na podstawie wywiadu, którego Mieczysław Porębski udzielił dyrektor MOCAK-u Marii Annie Potockiej