OutlineMocak_mobile_icon
Aplikacja mobilna
Zaplanuj wizytę w muzeum, sprawdź aktualne wydarzenia oraz zwiedzaj wystawy z mobilnym przewodnikiem.
Pobierz Zamknij
Przejdź do głównej treści
Languages

//Miasto to nie firma// - Elżbieta Sala

Miasto to nie firma - Elżbieta Sala

„Krajobraz nie jest rzeczą – miasto to nie firma”– czytamy na blogu krakowskiej akcji społeczno-artystycznej Modraszek Kolektyw. „Działamy bez instytucji, nasz budżet wynosi 0 PLN, mamy tekturowe skrzydła i poczucie, że trzeba głośno wypowiedzieć się w sprawie Zakrzówka”[1].

Zakrzówek to zielony teren położony blisko centrum Krakowa. Tworzą go akwen powstały na miejscu dawnej kopalni odkrywkowej oraz otaczające łąki. Jest to obszar wyjątkowy pod względem ekologicznym. W jego ekosystemie żyją chronione gatunki, w tym wymagające czystych terenów niebieskie motyle modraszki. Lokalizacja Zakrzówka oraz możliwość nieodpłatnego korzystania z tego na wpół dzikiego terenu przyczyniły się do jego dużej popularności wśród krakowian. Dopóki obszar był publiczny i otwarty, na wypoczynek w tym miejscu mógł sobie pozwolić każdy. W sierpniu 2011 roku miejsce w równym stopniu piękne, co niebezpieczne (tylko w tym roku w kąpielisku utopiło się osiem osób) zostało ogrodzone przez firmę deweloperską, która wykupiła teren od miasta. Mimo to ludzie nadal przedostają się na Zakrzówek i jednoczą w obronie tego niezwykłego miejsca.


Kolektywne „Nie”

Modraszek Kolektyw zrodził się wiosną 2011 roku z inicjatywy czterech artystek: Moniki Drożyńskiej, Cecyli Malik, Justyny Koeke oraz Karoliny Kłos. Ruch powstał w reakcji na plany Rady Miasta, zgodnie z którymi teren Zakrzówka miałby w przyszłości zostać zagospodarowany przez prywatnego inwestora. Ten planuje na łące wokół kąpieliska wybudować osiedle. Istnieje również prawdopodobieństwo (zagrożenie), że droga, która ma prowadzić do zabudowań, stanie się trasą tranzytową. Deweloper, by przekonać krakowian do swojego projektu, kusi ich obietnicą utworzenia parku rekreacyjnego wokół znanego z wypadków akwenu. Planowana inwestycja w istocie oznacza jednak dla delikatnego ekosystemu zagładę. Rozwiązaniem, do którego dąży Kolektyw, jest założenie parku rekreacyjnego, bez bloków i parkingów, a więc przestrzeni,która zachowa swoje właściwości wypoczynkowe oraz ekologiczne i z której każdy będzie mógł korzystać, na równych zasadach, niezależnie od zasobności portfela.
Artystki podkreślają, że „raz postawione osiedle pozostanie już na wieki”. Czas miasta nie jest tożsamy z czasem kadencji polityków, czy życia jednego człowieka, dlatego nie można podejmować decyzji o zabudowaniu miasta, kierując się krótkowzrocznym interesem. „Skąd pewność, że za kilkadziesiąt lat miasto nie straci kontroli nad prywatnym terenem?” – pytają. Problematyzując te kwestie, Kolektyw opowiada się za odrzuceniem kierującej zarządzaniemprzestrzenią publicznej logiki, która powołuje się na doraźne zyski z inwestycji przy pominięciu długofalowych, społecznych kosztów podejmowanych decyzji.

Moje miasto, moja sprawa

Modraszek wpisuje się w dość silny nurt projektów społecznych, których celem jest zwiększenie wpływu mieszkańców na sposób zarządzania miastem. Wystarczy wspomnieć katowicką inicjatywę Napraw Sobie Miasto czy odpowiedzialną za kilkadziesiąt akcji łódzką Grupę Pewnych Osób. Kraków nie pozostaje pod tym względem w tyle, szczególnie jeśli chodzi o akcje z udziałem artystów. W ostatnich latach zawiązało się wiele projektów społeczno-artystycznych, których celem jest zmienianie miasta poprzez zwracanie uwagi na kwestie społeczne (Projekt Miejski, projekt Sól, Grupa Artystyczna „Strupek” czy Grupa Artystyczna „Silnia”).

Również twórczynie Kolektywu, zwane matkami Modraszka, należą do grona interweniujących w przestrzeni publicznej artystów. Karolina Kłos współtworzyła Zbiornik Kultury problematyzujący rewitalizację krakowskiego Zabłocia, Monika Drożyńska swoją akcją Uszyjmy Dom Kultury przyczyniła się do uratowania Domu Kultury na Woli Duchackiej w Krakowie, Justyna Koeke i Cecylia Malik odpowiadały za projekt Ulica Smoleńska 22/8, który poruszał problem wysiedlania lokatorów i gentryfikacji.

W komentarzach do akcji na plan pierwszy wysuwany jest wątek ekologiczny (decyduje o tym zapewne bezpośrednie skojarzenie symbolu akcji z jednym z jej postulatów – ochrony ekosystemu motyla). Rzadko wspomina się o mieście, o roli jego mieszkańców w decydowaniu o zabudowie. Jednym z ważnych problemów, na które zwraca uwagę Kolektyw, a które są znacznie mniej wyeksponowane, jest rozwarstwienie społeczne i fakt, że Zakrzówek jest tak popularny, ponieważ wielu ludzi nie stać na wyjazd wypoczynkowy. Natomiast pytanie o artystyczny wymiar tej akcji praktycznie nie pada.

Tymczasem rola sztuki w przypadku tej inicjatywy wydaje się niebagatelna. O ocalenie Zakrzówka od wielu lat walczą ekolodzy skupieni wokół organizacji Zielony Zakrzówek, jednak dopiero po przyłączeniu się do walki artystek sprawa zyskała taki rozgłos. Chociaż artystki podkreślają, że chodzi im przede wszystkim o realizację jasno postawionego celu, wydarzenie można rozumieć wielopłaszczyznowo. Kolektyw to zarówno oryginalna w swojej formie inicjatywa obywatelska, jak i trwający kilka miesięcy (i ciągle otwarty) performance artystyczny. W zależności od nastawienia możemy widzieć w nim wydarzenie poruszające uniwersalną problematykę ekologiczną lub też apel wspólnoty lokalnej o to, by o zagospodarowaniu przestrzeni miejskiej nie decydował szybki zysk, lecz wola mieszkańcow. Obserwacja fenomenu, jakim jest Modraszek Kolektyw, prowokuje do zadawania dalszych pytań: w jaki sposob sama forma działań politycznych określa, kto może się ich podjąć i na jakich zasadach? Kogo ta akcja zmobilizowała i dlaczego?

 

Ludzie motyle

Akcja w obronie Zakrzowka stała się szeroko rozpoznawalna dzięki humorystycznej, wyrazistej formie, jaką nadały jej artystki. Osoby solidaryzujące się z działaniami Kolektywu wyrażały swoje poglądy, nosząc na ramionach niebieskie skrzydła. Niektorzy, tak jak Cecylia Malik, robili to na co dzień, inni jedynie podczas organizowanych zlotow i manifestacji. Artystki wciągnęły w obronę Zakrzowka przestrzeń miejską, przyprawiając skrzydła krakowskim pomnikom.

Aby zmobilizować ludzi do „walki”, Justyna Koeke przygotowała specjalne filmiki dostępne w internecie, w których informowała o tym, jak wykonać potrzebne rekwizyty, jak się zachowywać i bawić na manifestacji. W tym celu zorganizowano także warsztaty robienia skrzydeł. „Osoby nieśmiałe” były zachęcane do innych form solidarności: noszenia niebieskich ubrań czy przygotowywania tekturowych motyli na patyku. Monika Drożyńska, chcąc ułatwić solidaryzowanie się z Modraszkiem na co dzień, malowała chętnym paznokcie na niebiesko. Akcja rozwijała się dynamicznie między innymi za sprawą mediów społecznościowych. Osoby popierające Kolektyw zmieniały swoje zdjęcia profilowe na portalach społecznościowych i udostępniały linki do bloga wydarzenia. Dzięki dużej, wizualnej sile oddziaływania akcji, szybko przyciągnęła ona uwagę mediów lokalnych i krajowych.

Niepoważna akcja?

W jednym z artykułów na temat Kolektywu pojawił się komentarz, że jest to akcja „na pierwszy rzut oka nie całkiem poważna”[2]. Czy Modraszek Kolektyw jest poważną inicjatywą obywatelską? Czy na przykład przyczepienie błękitnych skrzydeł smokowi wawelskiemu popularyzowało najważniejsze kwestie, czy je ośmieszało? Czy można wyrażać poglądy, malując paznokcie, tańcząc i śpiewając, doczepiając do naszych nadobnych pomników kolorowe atrybuty? Czy coś takiego jak motyl warte jest uwagi polityków?

O wyjątkowości Kolektywu nie decyduje poruszana problematyka ekologiczna czy miejska, ani nawet zaangażowanie się artystów w jego działania. Narzędziem, po które sięgnęły artystki, a którego nie odnajdujemy w równym stopniu w żadnej z wymienionych akcji, jest humor. Kolektyw wydaje się szczególnie interesującym zjawiskiem, jeśli spojrzymy na niego jak na akcję w obronie stylu życia, uwzględniającego nie tylko pracę, lecz także wypoczynek, zabawę i twórczość. Akcja wskazuje na obecność tego, co receptywne, dziecięce, wrażliwe, zabawne w przestrzeni publicznej. To apel o przemyślenie nie tylko celów, lecz także formy polityki miejskiej.

Jednym z zarzutów, jakie dało się odnaleźć między wierszami w odniesieniu do Modraszka, było stwierdzenie, że ludzie przychodzili na manifestacje po to, by się wspólnie bawić. Tymczasem zabawa, zwłaszcza społeczna, jest równie potrzebna jak praca: pozwala przepracować trudne wydarzenia, buduje wspólnotę, uczy ról, umożliwia przyjrzenie się trudnościom z dystansu. Poczucie humoru nie jest naiwne, choć rzeczywiście jest nie-poważne, odziera rzeczywistość z patosu, poczucia, że rzeczy miały się od zawsze tak, jak się przedstawiają teraz. Ostatecznie garnitury, podobnie jak niebieskie skrzydła, to jedynie dekoracje.

Czyja jest przestrzeń publiczna?

Modraszek Kolektyw może się nie podobać, podobnie jak każda inna propozycja o charakterze politycznym. Pomiędzy człowiekiem motylem, broniącym tego, co dziecięce, twórcze, kładącym nacisk na jakość codzienności, a człowiekiem w garniturze, dla którego nie ma wartości użytkowych, są tylko wymienne, istnieje całe spektrum form, w które można ubrać poszczególne wizje dobrego życia. Warto jednak zadać pytanie: na ile emocje, jakie wzbudza Kolektyw, są związane z naszymi logo- i androcentrycznymi wyobrażeniami o polu politycznym?

Modraszek Kolektyw zmobilizował i uczynił widzialnymi grupy interesów, które w niewielkim stopniu są zauważane w polu politycznym. Większość aktywistów Modraszka to kobiety, w akcji brało udział sporo osób starszych, a także, co szczególnie zasługuje na podkreślenie – dzieci. Modraszek Kolektyw to także zmiana języka, w kontekście tej inicjatywy nie słyszymy o ojcach założycielach, lecz o czterech matkach Modraszka. Artystki same określiły się tym mianem.

Kiedy kobiety z niebieskimi skrzydłami zdobywały pomniki, jedno stało się jasne: okazało się, czego zwykle na nich nie ma. Na pomnikach w Krakowie nie ma kobiet, nie ma przyrody, nie ma humoru. Jest patos, broń i brąz. Konfrontuje nas to z problemem przestrzeni miejskiej, która podobnie jak nasze nadobne monumenty, komuś służy, w jakimś celu się ją tworzy, po coś jest. Czy pomnik może być dla mieszkańców tym, czym był warszawski Dotleniacz Joanny Rajkowskiej, czy musi to być grupa maszerujących żołnierzy? Jakie uczucia żywimy do pomników: czy je lubimy, czy może być mowa o intymnej więzi między nimi a nami? Zagospodarowanie przestrzeni publicznej to problem, który szczególnie nurtuje społecznie zaangażowanych artystów z Krakowa.

Jednym z krakowskich wydarzeń artystycznym, które problematyzowały tę kwestię, była akcja Kiss, za którą odpowiadały Aneta Rostkowska, Julia Heuer, grupa Umschichten, na czele z architektem Łukaszem Lendzińskim, oraz Justyna Gryglewicz. Mieszkańcy, podnoszeni na dźwigu i ubrani w uszyte wcześniej podczas warsztatów szaty ślubne, całowali pomnik Wyspiańskiego. Problem osobistego stosunku do sfery publicznej poruszał także projekt Moniki Drożyńskiej związany z niepopularnym pomnikiem Adama Mickiewicza w Nowym Sączu. Pod napisem „Adamowi Mickiewiczowi Ziemia Sądecka” artystka utworzyła napis z kwiatów „Adamowi Mickiewiczowi Monika Drożyńska”.

Jaka jest rola sztuki w tym przypadku? Największą przeszkodą w zmienianiu rzeczywistości jest niezdolność do pomyślenia o zmianie. Brak przestrzeni, w której mogłoby paść pytanie: czy musimy tak żyć? Ludzka kreatywność, którą podsyca kontakt ze sztuką, umożliwia ujęcie problemu w odmienny sposób, wydostanie się z określonego paradygmatu myślenia i formy życia, w tym przypadku z logiki neoliberalnej – która nastawiona na zysk w wymiarze finansowym nie jest wyczulona na społeczne (życiowe) potrzeby mieszkańców.

Środki czy cele?

Artysta, który wkracza w pole polityczne, próbując coś w nim uzyskać, może starać się przedefiniować, ośmieszyć, obnażyć obowiązujące zasady gry, nie może jednak anulować samej gry, którą jest polityka. Oznacza to, że będzie rozliczany ze skuteczności, zasadności oraz konsekwencji własnych działań. Tym, co należy brać pod uwagę, oceniając dane działanie polityczne, są nie tylko deklarowane cele oraz stopień ich realizacji (nad czym działający nigdy w pełni nie ma kontroli), lecz także środki oraz forma samego działania, w której wyrażają się niewyartykułowane motywy.

W zorganizowanej na początku czerwca manifestacji wzięło udział kilkaset ludzi motyli. Radni Miasta Krakowa zostali zaproszeni do obradowania przy niebieskim stole. Podczas spotkania Kolektywu z politykami na Zakrzówku, wiceprezydentka miasta powiedziała, że ostateczne decyzje jeszcze nie zapadły i że będzie zmierzać do realizacji postulatów Kolektywu. Polityk zamanifestowała swoją solidarność z akcją, ubierając sukienkę w kolorze modraszka. Niezależnie od losów Zakrzówka sam fakt, iż styl polityczny modraszka przeniknął do sfery rządzących, zasługuje na szczególną uwagę. Nowa jakość, jaką proponował Kolektyw, to jest umożliwiająca dystans i zmianę klimatu politycznego forma, została zauważona i przyjęta.

Obecnie, po serii utonięć, teren akwenu został ogrodzony i zamknięty, nie wydaje się jednak, by bezpieczeństwo było rzeczywistym powodem interwencji. Wypadki na niestrzeżonym kąpielisku zdarzają się wszak nie od dziś. Można to sobie wyobrazić raczej w ten sposób: Modraszek nagłośnił sprawę Zakrzówka, tym samym media zaczęły się bardziej interesować tym terenem, a więc i związane z niestrzeżonym kąpieliskiem niebezpieczeństwo zostało przypomniane.

Reakcja Kolektywu na zamknięcie Zakrzówka wskazuje na zmianę formy działania.Tutoriale demonstrujące ludziom, w jaki sposób mogą nielegalnie znaleźć się na terenie ogrodzonego akwenu, nie mają w sobie już tego samego pierwiastka humoru, raczej wskazują na zaostrzenie konfliktu. Cel pozostał ten sam, jednak działania Kolektywu zaczęły zmieniać swój charakter.

W trakcie spotkania mieszkańców miasta z przedstawicielami magistratu, które odbyło się na początku września, przedstawiono plan zagospodarowania przestrzennego dla Zakrzówka. Wprowadzono modyfikacje i ograniczenia dla inwestora, które twórczynie Kolektywu nazwały kompromisem. Wynika z nich, że część łąki ma zostać niezabudowana, a na pozostałym terenie ma stanąć niska zabudowa. Inwestor uznał, że znacząco zmniejsza to planowany przez niego zysk, zapowiedział wycofanie się i zaskarżenie miasta. Jaki będzie ostateczny efekt działalności Kolektywu oraz w co przeobrazi się sama akcja, pokażą kolejne miesiące.

 

Elżbieta Sala (ur. 1984) - absolwentka filozofii UJ i politologii URz, doktorantkana Wydziale Filozoficznym UJ. W MOCAK-u odpowiada za Dział Edukacji.


 

Przypisy:

[1] http://modraszekkolektyw.blogspot.com

[2] S. Jelska, Ratujmy modraszki, http://www.wrozka.com. pl/archiwum/2011/6304-ratujmy-modraszki