//Ciała elitarne, ciała popularne. Tenis kobiecy w perspektywie studiów kulturowych// - Michał Gulik
Ciała elitarne, ciała popularne. Tenis kobiecy w perspektywie studiów kulturowych - Michał Gulik
Czy humanistyka potrafi uprawiać sport? Szanse takiej rozgrywki wydają się wątpliwe. Sportem bowiem rządzi żelazna dyscyplina, jakże obca współczesnej akademii. Studia kulturowe zwykły jednak wkraczać tam, gdzie nie powinny, daleko poza obszary bezpieczne dla refleksji naukowej. Spróbujmy więc zagrać w tenisa przy pomocy najważniejszych terminów krytycznego kulturoznawstwa.
Jedna z najbardziej znanych tenisowych reklam firmy Nike rozpoczyna się ujęciem Marii Szarapowej przeglądającej się w lustrze. Na chwilę przed meczem tenisistka surowym spojrzeniem ocenia swój wygląd i opuszcza pokój hotelowy. Śledzimy jej drogę na kort oczami gapiów, którzy wpatrzeni w swoją idolkę śpiewają kolejne wersy I Feel Pretty, wielkiego przeboju z musicalu West Side Story. „I feel pretty and witty and bright” – nucą pokojówki. „…and I pity any girl who isn’t me tonight” – dopowiada starszy jegomość zza gazety. Szarapowa pozostaje niewzruszona na otaczające ją uwielbienie i z kamienną twarzą wchodzi na kort, mijając śpiewających sędziów. Gdy gra się rozpoczyna, śpiewa już cały stadion i wydaje się, że nic nie zdoła przerwać tego zbiorowego upojenia, kiedy nagle Szarapowa z dzikim okrzykiem posyła gigantyczne kończące uderzenie. Skonfundowana publiczność na chwilę zamiera w osłupieniu, w końcu rozlegają się nieśmiałe oklaski.
Aporie cielesności
Oto dwa modele reprezentacji, w które wpisane jest ciało sportowe. Nazwijmy je kolejno: wyobrażonym i materialnym. Ten pierwszy model to narcystyczny porządek spektaklu, sytuujący sportowca w pozycji pożądanego obiektu. Ustanawia go scena zwierciadlana, w której ujawnione zostaje spojrzenie warunkujące każdą tożsamościową identyfikację. Początkowo Maria Szarapowa patrzy w lustro, ale po chwili to ona staje się zwierciadłem, w którym przeglądają się kolejni fani, uzyskując szansę choćby cząstkowej identyfikacji z ideałem. Francuski psychoanalityk Jacques Lacan przywoływał metaforę zwierciadła, aby opisać proces fałszywej identyfikacji z wyobrażonym wizerunkiem, który przychodzi do nas z zewnątrz. Ciało sportsmenki staje się przestrzenią takiego błędnego rozpoznania, na którą projektowane są nasze wyobrażenia, marzenia i kompleksy. Stąd właśnie bierze się przemieszczony narcyzm, który w reklamowce firmy Nike nie jest kojarzony bezpośrednio z Szarapową, ale z widzami. I dlatego też zwykły spacer Szarapowej na kort osiąga rozmiary spektaklu, w którym sportsmenkę zastępuje celebrytka, a rozgrywkę – estetyka. Kiedy Szarapowa rozpoczyna mecz widowiskowym winnerem, zwierciadło porządku wyobrażonego zostaje rozbite. Zdezorientowana widownia potrzebuje czasu, aby odnaleźć się w nowym modelu reprezentacji. To porządek materialny. Ciało w swojej fizyczności, w ruchu, poddane reżimowi dyscypliny stanowi istotę przedstawienia sportowego. Materialność nie lokuje się bynajmniej na przeciwległym biegunie wyobraźni, wyznacza jednak inny kontekst obrazowania i myślenia o ciele sportowym. Co ciekawe, Szarapowa musi niejako przypomnieć widowni, że jest sportsmenką, a może raczej sportowcem. Kobiecość kłoci się bowiem z brutalną fizycznością sportu, a spor ten funduje większość współczesnych dyskusji na temat tenisa kobiecego.
Sport w teorii
Materialna konkretność sportu jest też głównym powodem jego wątpliwej kariery na gruncie studiów kulturowych. Jak piszą John Hughson, David Inglis i Marcus Free, autorzy książki The Uses of Sport: A Critical Study, nacisk na tekstualność i analizę strukturalną, charakterystyczny dla wczesnych teorii krytycznych, przesunął sport na margines zainteresowań humanistów[1]. O ile bowiem tekstualna analiza cielesności mogła trafić na podatny grunt wśród literaturoznawców, o tyle w żaden sposób nie mogła obronić się w kontakcie z dynamicznym żywiołem sportu. Innym powodem, dla którego humanistyka często redukowała sport do przypisów, była jego polityczna niefunkcjonalność. Badacze studiów kulturowych zwrócili się w kierunku kultury popularnej w poszukiwaniu lokalnych punktów oporu przeciwko dominującemu porządkowi społecznemu. Okazało się, że za elitarystyczną niechęcią do kultury popularnej stoją interesy klasowe, a deprecjonowany pop kryje w sobie olbrzymi potencjał krytyczny. Pop jest jednak o tyle interesujący, o ile może zostać zaangażowany w szerszy projekt polityczny studiów kulturowych. Co w takim razie zrobić ze sportem, który nijak nie daje się wpisać w wywrotowy kontekst? Ciało sportowe poddane reżimowi treningów, wpisane w dyscyplinujący gorset regulaminów to obraz żywcem wyjęty z narracji Michela Foucault. Francuski filozof analizował takie instytucje jak szpital psychiatryczny czy więzienie jako urządzenia społeczne służące ujarzmieniu ciała. W socjologii sportu, inspirowanej Foucaultem, pojawiają się analizy fitnessu, które zmierzają w takim właśnie kierunku. Niejednemu kulturoznawcy zajęcia z WF-u kojarzą się raczej z opresją niż z subwersją, nic więc dziwnego, że humanistyka nie uznała sportu za swojego oczywistego sprzymierzeńca.
Zajmując marginalne miejsce, sport nie dawał jednak spokoju największym umysłom krytycznej humanistyki XX wieku. Francuski socjolog i niespełniony tenisista Pierre Bourdieu przyglądał się temu, jak sport używany jest do pogłębiania różnic klasowych. Co decyduje o tym, że niektóre dyscypliny stają się domeną arystokracji, inne zaś kojarzone są z masami?– pytał Bourdieu. Tenis, jako typowy sport burżuazji, zajmował szczególne miejsce w tej refleksji. Bourdieu nie interesowały przy tym zawodowe rozgrywki, ale raczej praktyka społeczna, w której tenis wykorzystywany był jako narzędzie do podtrzymania statusu społecznego. Mechanizm ten opierał się przede wszystkim na specyficznym zarządzaniu ciałem, gdyż – jak twierdzi Bourdieu – w materialną cielesność sportu wpisana jest różnica społeczna. Te sporty, które demonstrują nagą fizyczność, jak na przykład boks, wrestling czy piłka nożna, stają się rozrywką masową. Te zaś, które pozostają wstrzemięźliwe w eksponowaniu cielesności, na przykład tenis czy golf, zyskują prestiż sportów arystokratycznych. Rozbudowana muskulatura, nagość, brak dystansu między zawodnikami, głośne okrzyki, jednym słowem: nadmierna fizyczność – narusza kanony estetyczne i zepchnięta zostaje w domenę kultury popularnej. Tenis dodatkowo wzmacnia swoją elitarną pozycję poprzez ekskluzywność samych kortów tenisowych, indywidualizm, rozbudowaną etykietę, nacisk na fair play i techniczne aspekty rozgrywki. Nieprzypadkowo to Wimbledon w potocznej wyobraźni uchodzi za najważniejszy z czterech turniejów wielkoszlemowych, mimo że ich prestiż w środowisku tenisowym jest równy. Brytyjski Szlem to jedyny turniej, który dba o reprodukowanie elitarystycznych atrybutów tenisa. Rozpoznawalny dress code, który dopuszcza jedynie biały kolor na kortach tenisowych, to najbardziej charakterystyczny element takiej elitarnej powściągliwości.
Poza dystynkcję
Jeśli jednak tenis kobiecy interesuje mnie nie tylko jako kibica, ale także kulturoznawcę, oznacza to, że analizy Bourdieu nie oddają tej dyscyplinie sportu należytej sprawiedliwości. Być może kluczowa jest tutaj podwójna rola (czy może nawet potrójna: kibica, kulturoznawcy i sędziego), w jakiej występuję, niwelująca dystans poznawczy charakterystyczny dla tradycyjnej humanistyki. Elitarny dystans, który Bourdieu wskazywał jako elementarny warunek tenisowej rozgrywki, jest po części powtórzeniem dystansu, jaki sam teoretyk postanowił zachować względem tenisa, nie decydując się na zaangażowanie swojej przyjemności cielesnej w badany obiekt. Wyłączenie przyjemności z analizy kultury popularnej dziś jest już nie tylko anachroniczne, ale świadczy też o głębokim niezrozumieniu jej dynamiki. Ryzykując przyjęcie perspektywy fanowskiej, zyskujemy możliwość zbadania, jak mechanizmy dystynkcyjne, opisywane przez Bourdieu, działają w praktyce. Przyjemnościowe spojrzenie kryje w sobie dodatkową moc. Skierowane na elitarystyczne i dyscyplinujące modele reprezentacji, potrafi wydobyć ich przesadny, perwersyjny rdzeń, a tym samym osłabia ich normatywny wymiar.
Wróćmy więc do reklamy Nike, aby przyjrzeć się, na czym tak naprawdę polega finałowy zwrot akcji. Osłupienie tłumu, kiedy Szarapowa posyła kończące uderzenie, bierze się wprost z zaburzenia dystynkcyjnych proporcji, w jakie wpisany jest tenis kobiecy. Jeśli uznać za Bourdieu, że kulturowe reprezentacje tenisa fundowane są na eksponowaniu finezji technicznej, a nie wysiłku fizycznego, elegancji i subtelności czy też siły i muskulatury, to współczesny tenis kobiecy znajduje się dziś na rozdrożu. Począwszy od połowy lat dziewięćdziesiątych, stało się jasne, że wymienione wyżej elitarystyczne atrybuty tej dyscypliny nie dają się utrzymać. Pokolenie Big Babe Tennis, które reprezentowały takie zawodniczki jak siostry Williams, Lindsay Davenport, Mary Pierce czy Maria Szarapowa, zmieniło sposób myślenia o tenisie kobiecym, wprowadzając przy tym zamęt w kulturowych modelach reprezentacji tenisowych ciał. Oto bowiem są sportsmenki niezwykle umięśnione i nad finezję techniczną przedkładające rozwiązania siłowe. Atletyczne ciała, naznaczone dodatkowo różnicą rasową, nie dały się już ukryć zaeleganckimi spódniczkami. Szybko więc zaczęto uważać tenis siłowy za obrazę dla finezji dyscypliny, a spory między tenisistkami ofensywnymi (ball-bashers) a defensywnymi (pushers) wciąż odgrywają dominującą rolę w dyskusjach tenisowych. Konserwatywne resentymenty względem prawdziwego tenisa przeszłości są szczególnie żywe w Polsce ze względu na defensywny styl gry Agnieszki Radwańskiej. Jej pojedynki z siłowymi tenisistkami zza wschodniej granicy są dodatkowo wzmacniane metaforyką narodowościową, a dychotomia defensywne – ofensywne zyskuje polityczny wymiar. Stawką w grze Radwańskiej nie jest więc tylko przejście do kolejnej rundy w turnieju, ale przede wszystkim obrona honoru ojczyzny przed potężnym najeźdźcą ze wschodu.
Eksces i kontrola
Dyskusja, która rozpoczęła się wraz z narodzinami tenisa siłowego, trwa do dziś, a jej ślady dostrzec można w każdym przedstawieniu tenisa kobiecego. Muskulatura, wysiłek fizyczny, brutalność, pot, hałas kłócą się nie tylko z tradycyjnym charakterem tego sportu, ale przede wszystkim z pozycją tenisistki na planie sportowej reprezentacji. Zgrzyt ten doskonale wpisany jest w narrację reklamy Nike. Znamienne jest bowiem, że tym, co zagłusza I Feel Pretty, wyśpiewywane przez widownię, jest nie tyle uderzenie Szarapowej, ile głośny okrzyk, który mu towarzyszy. Odgłosy, jakie tenisistki wydają w trakcie uderzania piłki, stały się niesławną wizytówką kobiecego tenisa i jednocześnie tematem niekończących się sporów wśród fanów tej dyscypliny. Pierwszą, która naruszyła kortową zasadę decorum, była Monica Seles, a podążyły za nią wszystkie niemal przedstawicielki tenisa siłowego. Tenisowym krzykaczkom przedstawiono poważne argumenty – odgłosy wydychanego powietrza są nie tylko nieestetyczne, ale mogą być postrzegane jako celowe zastraszanie przeciwniczek. Ekscesywna cielesność stała się pewnego rodzaju występkiem już nie tylko na poziomie reprezentacji, ale także wobec samego regulaminu gry. Natomiast w ustach komentatorów, a także w wielu spotach reklamowych odgłosy wysiłku tenisistek są wpisywane w kontekst seksualny. Pornografia oferuje bowiem taki model przedstawienia, w którym ekscesywne kobiece ciało ponownie znajduje miejsce w oswojonym kontekście.
W swojej słynnej analizie wrestlingu John Fiske dowodził, że nadmierna, groteskowa cielesność męskich zawodników przekształca widowisko sportowe w karnawałową parodię sportu, gdzie reguły istnieją tylko po to, aby je złamać, a wszelki porządek – aby przegrał z anarchią. Wrestlingowi jednak bliżej do freak shows w stylu Jerry’ego Springera niż do klasycznej dyscypliny sportowej, może więc rządzić się logiką ekscesu. Międzynarodowa Organizacja Tenisa Kobiecego (WTA) doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że w tenisie cielesny nadmiar musi znaleźć uzasadnienie w kojącej reprezentacji. Najnowsza kampania reklamowa tenisa kobiecego – Strong Is Beautiful – zdaje się dowodzić, że WTA wciąż nie może sobie poradzić z konfliktami, jakie powoduje atletyczne ciało kobiece. Sam tytuł kampanii mówi już wiele. Silne też może być piękne – przekonują twórcy reklamy. Innymi słowy, ciało w swym materialnym nadmiarze nadal daje się sprowadzić do wymiaru czysto estetycznego. Klipy reklamowe przedstawiają tenisistki wykonujące swoje popisowe uderzenia. W zwolnionym tempie oglądamy forhend Any Ivanović, szpagat Kim Clijsters, bekhend Sereny Williams. Tenisistki występują jednak w pełnym makijażu, ubrane w wysublimowane, sportowe kreacje, a ich ciała posypane są brokatem. Slow motion, typowe ujęcie z repertuaru przedstawień sportowych, które hiperbolizuje muskulaturę zawodników, tu tylko pogłębia efekt alienacji. Tenisistki wyjęte ze swojego naturalnego kontekstu i sfilmowane w nienaturalnej, studyjnej scenografii, wydają się sprowadzone do roli ornamentu.
Guilty pleasure
Ujęcie slow motion umożliwia jednak pewien rodzaj przyjemnościowej identyfikacji, która znosi napięcia na płaszczyźnie reprezentacji. Tenisistki stają się monumentalne i jednocześnie odrealnione, a zamierzony efekt glamour – odrobinę kampowy. Ciało filmowane w zwolnionym tempie jest charakterystyczne dla relacji sportowych, ale pojawia się przecież także w pracach artystów queer, na przykład Karola Radziszewskiego. Tam poprzez slow motion uzyskujemy dostęp do rozkoszy, której nie sposób doświadczyć bez tego zabiegu. To przesadne, nazbyt czujne spojrzenie charakteryzuje fanów dyscypliny. Z perspektywy fanowskiej dylematy reprezentacyjne reprezentacyjne tenisa kobiecego wcale nie znikają, ale zostają wręcz zradykalizowane. Niejasna pozycja, jaką tenis kobiecy zajmuje w takich opozycjach jak finezyjne – siłowe, elitarne – popularne, atletyczne – seksualne, czyni go bowiem nie tylko znacznie ciekawszym, ale też umożliwia podjęcie tematów często w sporcie marginalizowanych. Największa społeczność fanowska tenisa kobiecego, skupiona wokół TennisForum.com, doskonale rozgrywa te napięcia. Fanowska twórczość obejmuje nie tylko internetowe memy, ale opowiadania fan fiction, remiksy piosenek pop, collage’e i mashupy, w których pojawiają się wszystkie omówione tu zagadnienia. Gdyby nie masowe wsparcie fanowskie, z kariery tenisowej zrezygnowałaby Sarah Gronert, niemiecka tenisistka, która urodziła się hermafrodytą i przez lata zmagała się z dyskryminacją.
Współczesny tenis kobiecy nie mieści się już w modelu dystynkcyjnym, zaproponowanym przez Pierre’a Bourdieu. Ciała sportowe nie dają się bowiem łatwo umieścić w jednym porządku reprezentacji i nieustannie wymykają się schematom, w które są wpisywane. Sport musi się jednak sprzedać, a oznacza to nieustanne wizerunkowe negocjacje w polu przedstawienia. Coraz częściej pojawia się przy tym opinia, że estetyka glamour okaże się w przypadku tenisa kobiecego zwyczajnie nieefektywna. Nadmierna estetyzacja kryje jednak w sobie jeszcze jedną, niezamierzoną furtkę interpretacyjną. Powróćmy raz jeszcze do reklamy Nike. W tekście piosenki I Feel Pretty dokonano drobnej korekty, która została szybko wychwycona przez środowisko fanowskie. W klipie reklamowym pada „I feel pretty, and witty, and bright”, podczas gdy filmowa Maria śpiewała „I feel pretty, and witty and… gay”. Po raz kolejny wnikliwe spojrzenie fanowskie wydobywa przewrotny potencjał identyfikacyjny. Nie przypadkiem zresztą, bo homoseksualna społeczność fanów tenisa kobiecego jest bardzo liczna. Silne, samodzielne, agresywne kobiety doskonale wypełniają model ikony gejowskiej, a hasło „Strong is beautiful” ujawnia swój subwersywny potencjał. Upada przy okazji ostatnia binarna opozycja fundująca myślenie o sporcie w kulturze popularnej, a mianowicie dychotomia biernego oglądania i czynnego uprawiania. Przyjemność oglądania jest bowiem praktyką, semiotyczną partyzantką uprawianą z agresją i finezją godną największych mistrzyń kortów.
Michał Gulik (ur. 1986) – doktorant w Instytucie Sztuk Audiowizualnych UJ. Sędzia Polskiego Związku Tenisowego. Interesuje się kulturą popularną oraz filozofią posthumanistyczną.
[1] J. Hughson, D. Inglis, M. Free, The Uses of Sport: A Critical Study, Routledge , London 2005, s. 2.